Malowanie pojedynczego obrazu jest dla mnie procesem ciągłym i najczęściej jednorazowym, którego nie należy przerywać przed ukończeniem, czyli osiągnięciem przynajmniej częściowej zgodności formy malarskiej z wewnętrznym obrazem emocjonalnym. Oczywiście decyduje subiektywne odczucie dopełnienia konstrukcji malowidła do tego stanu. Zatem każdy obraz jest oddzielnym zdaniem wypowiadanym i materializowanym.
Geneza języka tych wypowiedzi, ich forma malarska, wywodzi się od charakterystycznych dla mnie mimowolnych bazgrot, które na drodze ewolucji powiększyłem z formatu małych karteluszków, notatek oraz fragmentów kartek brudnopisów.
Poza zgoła nic nie znaczącymi nerwowymi śladami tuszu pisaków lub farby, te zapisy paraencefalograficzne nie zawierają treści, są tylko śladem jakiejś “pływającej” ewoluującej formy, na koniec z temperamentem zabazgrywane całkowicie, lub wyrzucane do śmieci. Zapełniałem nimi wolne kartki zeszytów, nawet szkolnych książek, przerabiając banalne ilustracje aż do stanu nieczytelności.
Będące zapisem charakteru i temperamentu - bazgroty raczej, niż pisma - stały się emocjonalnym pamiętnikiem, którego kontynuacja trwa do dzisiaj w formie szkiców i obrazów malarskich.
Formalne powiększenie tych zapisów do wielkości kartki, później bloku, a na koniec formatu dużego obrazu, dowartościowało je do poziomu wypowiedzi artystycznej.
Prawie kompromitacyjna nieporadność tych śladów, ich ubogi i dziecinny, pozbawiony kokieteryjnej elegancji, prawie mechaniczny charakter, narzuca prosty, wręcz intymny odbiór, omijający barierę “jaśnie oświeconego” rozumu. Ośmiela to do percepcji zwłaszcza osoby nie posiadające ciężaru wiedzy artystycznej.
Ślady w obrazach stają się prawie papilarnym odbiciem, encefalogramem duszy. Na widok publiczny zostaje wystawione antywyidealizowane wnętrze artysty, który nie stara się czynić nic znaczącego, poza próbą zajrzenia we własne wnętrzności i zmierzenie się z tym, co zobaczył.